Po co tworzę bloga?
Pomysł na bloga powstawał u mnie kilka lat. Jednak ciągle byłam dla siebie niewystarczająca, żeby zacząć i dzielić się publicznie pewnymi rzeczami. „Mam za mało doświadczenia (tak, w mojej głowie 14 lat to wciąż za mało, aby nazwać się ekspertką, albo przynajmniej specjalistką), robię za dużo literówek, mam zbyt dużo naleciałości językowych z różnych regionów (bardzo łatwo ulegam wpływom językowym – szybko łapie regionalizmy, slogany, mowę potoczną)” ble ble ble… Powodów w każdym miesiącu było milion, bo mój wewnętrzny krytyk, niestety jest bardzo głośny.
Przez moje częste przeprowadzki, życie w bliskich, ale jednak innych regionach – mój język to jedna wielka mieszanka wszystkiego. Do tego, mam ponadprzeciętną „zdolność” niewidzenia literówek i innych błędów w swoim treściach (u każdego innego, widzę najmniejszą pierdołę, włącznie z podwójną spacją 🙈) – czytam z pamięci i nie potrafię na razie inaczej.
Moja głowa to istna studnia różnorakich wspomnień. Wspomnień z przeróżnych etapów mojego życia, sytuacji, ludzi, których cały czas spotykam wielu (naprawdę mam niesamowite szczęście do ludzi). Ostatnie kilkanaście lat to natomiast, ciągła zmiana czegoś i układania Życka od nowa, bo po raz kolejny mój domek z kart się zawalił…
Z blogiem tak właśnie było – ciągle coś mnie blokowało przed rozpoczęciem, cały czas odkładałam to na później. W między czasie edukowałam się etc., ale ciągle brakowało czasu na właściwą realizację (bo ważniejsza praca, ważniejsi Klienci, Kandydaci i tak dalej).
A tak dużo chciałabym napisać, dać ludziom motywację do działania – dać przysłowiowego kopniaka.
Pomagam jak mogę, wszystkim dookoła, ale nie mogę ciągle nie pracować zarobkowo, dlatego stwierdziłam, że pisanie bloga będzie dobrą opcją do dotarcia, do większej ilości osób jednocześnie. Wszystko tworzone w podróży życia na workation.
Mam nadzieję. I mam misję. Misję pomagania w tym, na czym znam się najlepiej. A zmiany w tym obszarze, mogą, wpłynąć na inne, u mnie samej – na wiele! Strasznie żałuję, że ja kiedyś nie umiałam znaleźć dla siebie wsparcia i pomocy. No cóż, czasami trzeba nadrobić kilometrów, aby wrócić na szlak, aby ostatecznie zdobyć szczyt.
Żeby zacząć pisać tego bloga, z pewnością musiałam dojrzeć.
Dojrzałam, ale kolejny raz musiałam, przeprowadzić zmiany w swojej działalności, aby zmienić myślenie o pracy. Kolejny raz zatrzymałam się, zadałam sobie kilka kluczowych pytań. Ostatecznie, to one pomogły mi zrozumieć pewne kwestie, ułożyć plan i wypunktować priorytety. Poszłam dalej, już fajnie, już wyznaczoną drogą. Jest mi z tym dobrze.
Tworzę bloga, ponieważ chcę dzielić się swoimi doświadczeniami w pracy na freelansie, przybliżyć tę formę pracy. Wciąż zauważam, że jednak jest to temat obcy na rynku. Chcę inspirować i zachęcać do zatrzymania się, pogadania ze sobą i wprowadzenia jakiejś zmiany, jeśli czujemy taką potrzebę. Powiedzmy szczerze, paca jest bardzo ważna, ale ostatecznie to tylko dodatek do życia, nie warto tracić całej swojej energii na frustrację. Nieodpowiednia praca wyssie z Ciebie energię i chęć do życia, a później i tak gówno będziesz z tego mieć.
Chciałabym, aby ludzie popatrzyli na samych siebie przychylniej. Nie pędzili za tłumem, bo taki jest trend, ale zaczęli lepiej korzystać z codziennego czasu, wciąż pracując zawodowo, ale lepiej jakościowo.
Prawda jest taka, że nie rzuciłam etatu i nie uciekłam w Bieszczady 🙈 To rynek pracy kopnął mnie w dupe, po macierzyńskim, więc musiałam się jakoś ogarnąć i w finale sama stworzyłam sobie miejsce pracy. Obecnie pracuję na freelansie, mam męża i córkę (pięć lat), mieszkam w Krakowie, ale bardzo często mnie tam nie ma, bo ciągle gdzieś podróżujemy na workation. Łączymy pracę zdalną z podróżowaniem, uprawiamy mnóstwo sportów wodnych i zimowych i we wszystko to wciągamy naszą Młodą. Uwierz mi – da się. Lekko nie jest, ale… jest zajebiście! Nie lubię odkładać niczego na kiedyś, więc póki mogę, póki mi się tak bardzo chce – czerpię z życia garściami. Tymczasem niepowodzenia, traktuje jako poważną lekcję życia. Czasami zajmuje mi to więcej, czasami mniej czasu, ale warto.
I o tym wszystkim chcę opowiedzieć – może i Ciebie do czegoś zmotywuję?